XL (150-200)
Dystans całkowity: | 640.74 km (w terenie 100.00 km; 15.61%) |
Czas w ruchu: | 29:15 |
Średnia prędkość: | 21.91 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.00 km/h |
Suma podjazdów: | 3352 m |
Suma kalorii: | 24500 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 160.19 km i 7h 18m |
Więcej statystyk |
Wrocław-Prababka-Milicz-Wrocław
-
DST
156.71km
-
Teren
25.00km
-
Czas
06:50
-
VAVG
22.93km/h
-
VMAX
60.50km/h
-
Temperatura
31.0°C
-
Kalorie 5100kcal
-
Podjazdy
666m
-
Sprzęt Cube Aim 2011 (SKRADZIONO!)
-
Aktywność Jazda na rowerze
31-32 stopnie w cieniu. 666m podjazdów, prawie 160km, pstrąg zapiekany z warzywami. Piękna trasa, tylko trochę za ciepło ;)
Kategoria W towarzystwie, XL (150-200)
Góry, ruiny, klasztory.
-
DST
160.77km
-
Teren
8.00km
-
Czas
07:10
-
VAVG
22.43km/h
-
VMAX
53.50km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Kalorie 6200kcal
-
Podjazdy
713m
-
Sprzęt Cube Aim 2011 (SKRADZIONO!)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trasa Wrocław-Brzeg Dolny-Lubiąż-Środa Śląska-Sobótka-Wrocław. Spontaniczna ustawka z chłopakami i wyjazd po 10 rano. Tomek z Krzysztofem zaliczyli życiówkę, ja natomiast mogłem tego dnia spokojnie przebić swoją z przed kilkunastu dni, bo podjeżdżając pod blok przed 22.00 czułem się na siłach na kolejne kilkanaście-kilkadziesiąt kilometrów...ALE nieco inaczej sobie wyobrażam pierwszą "dwusetkę", więc nie dokręcałem na siłę :)
W porównaniu z ostatnimi 165km w 35 stopniowym upale i jeździe stricte w górskim terenie, to ten wyjazd mogę zaliczyć do wyjątkowo lekkich i przyjemnych. Pogoda idealna - ok.22 stopni, słońce częściowo za chmurami, lekki wiatr. Nawet chwili kryzysu nie miałem na trasie, więc kondycyjnie powinienem wytrzymać 200km i liczę, że zrobię to jeszcze przed kalendarzową jesienią.
Wycieczka bardzo udana. Opactwo cysterskie w Lubiążu zaliczone jak co roku, Malczyce i opuszczona fabryka papieru również rok w rok, podobnie jak i ostatni cel podróży, czyli Sobótka. Dużo by opowiadać, więc wrzucam zamiast tego kilka zdjęć...
Kategoria XL (150-200), W towarzystwie
Świeradów Zdrój-Wrocław / 1200m przewyższeń / 165km
-
DST
165.40km
-
Teren
10.00km
-
Czas
07:30
-
VAVG
22.05km/h
-
VMAX
62.00km/h
-
Temperatura
35.0°C
-
Kalorie 8200kcal
-
Podjazdy
1223m
-
Sprzęt Cube Aim 2011 (SKRADZIONO!)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mimo wielu przeszkód udało się - kolejna życiówka w tym roku.
Wstałem ok. 6 rano, wyjechałem na spokojnie przed 8 rano. O tej porze jeszcze całkiem chłodno, więc pierwsze 15 minut do Mirska przejechałem w bluzie rowerowej. Prognozy zapowiadały ok. 34 stopni w cieniu i się nie pomyliły. W słońcu przy asfalcie sądzę, że temperatura tego dnia dochodziła nawet do 50 stopni, ale przy rozsądnej jeździe i planowaniu postojów, można było tego dnia "jakoś" jechać :)
Z Mirska obrałem kierunek na Gryfów Śląski, a następnie podążałem w kierunku Lwówka Śląskiego. Po drodze z lasu wyłonił mi się chłopak z sakwami, jak się okazało Vitali pochodził z Rosji, mieszka na stale w Niemczech i był właśnie w trakcie robienia trasy Berlin-Kraków. Razem dojechaliśmy do Złotoryi, a następnie do Jawora, gdzie nasze drogi się rozeszły - szkoda, bo bardzo miło się jechało w towarzystwie :)
(VITALI I KNOW YOU READING THIS. I HOPE YOUR TRIP WAS FINE AND YOU FINALLY GET TO CRACOW WITHOUT ANY PROBLEMS. BY THE WAY THEY WERE MORE HILLS TO CLIMB ON MY WAY TO WROCŁAW :D)
Z Jawora poprułem w stronę autostrady A4, którą przeciąłem sam nie wiem gdzie i zaraz za Nią pojechałem kawałek wzdłuż niej, a następnie odbiłem na krajową 95 (jakieś 20km) przez wioski. Gdy wjechałem na "95" popołudniu i zostało mi jeszcze jakieś 8km do Środy Śląskiej (czyli ok. 38km do Wrocławia) dopadł mnie kryzys...słońce dało mi się we znaki + odparzenia na tyłku (pierwszy raz w życiu!). Poległem w przydrożnym rowie w cieniu drzew i nie ruszyłem się stamtąd przez jakieś 25 minut. Myślałem już żeby dzwonić po ojca, aby przyjechał po mnie do Środy Śląskiej...chęć pokonania własnych słabości jednak zwyciężyła i ruszyłem dalej.
Umęczony byłem strasznie tą pogodą, dniem poprzednim w którym zrobiłem prawie 90km w górach i dniem dzisiejszym, który przyniósł kolejne podjazdy (w ostatecznym rozrachunku było ich jeszcze więcej niż dzień wcześniej). Pierwszy raz byłem w górach rowerem (Ślęża niby góra, ale jakaś...samotna), więc naprawdę wiele czynników złożyło się na moje zmęczenie. Tym bardziej się cieszę, że dałem radę się podnieść i jechać dalej...
Za Środą Śląską rozkręciłem się na nowo, w Źródłach ostatni krótki postój i zakup trzeciej (albo czwartej) butelki wody tego dnia. Później zaczął się majaczyć po prawej kościół w Lutyni, a następnie Skytower i most Rędziński. Takie rzeczy potrafią człowieka zmobilizować do jeszcze większego wysiłku i wykrzesać ostatnie siły z organizmu.
W domu wylądowałem po 18, padłem na łóżko, wykąpałem się, znowu padłem na łóżko, zjadłem syty posiłek, a później obżerałem się do wieczora czeskimi słodyczami. Chciałem jeszcze pojechać na Pergolę i wykręcić dodatkowe 35km żeby dobić do tej wymarzonej DWUSETKI, jednak po raz kolejny rozsądek wziął górę. Byłem na serio skrajnie wykończony tym słońcem, więc spokojnie postanowiłem odpoczywać. 200km w ciągu jednej wycieczki nie ucieknie...i na pewno nie zrobię kolejnej próby przy takiej temperaturze i w terenie z tyloma podjazdami - nie na rowerze MTB z oponami 2,25 :D Może jakbym miał cross'a, szosę albo chociaż jakieś węższe semi-slicki...a tak spróbuję raczej na nizinach pokonać tę magiczną barierę - chociaż kto wie ;-)
Pobudka o 6.30 i widok w stronę Smerku i Stogu Izerskiego.
Pierwszy w życiu pączek z nadzieniem jabłkowo-cynamonowym, gdzieś pod Lwówkiem Śląskim, MEEEEGA!
Vitali na rozjeździe dróg w Jaworze.
Jeszcze tak daleko, a mimo wszystko tak blisko - autostrada A4. Słońce paliło niemiłosiernie.
Kategoria Samotnie, XL (150-200)
Dzień 1: Zgorzelec/Goerlitz - Szczecin
-
DST
157.86km
-
Teren
57.00km
-
Czas
07:45
-
VAVG
20.37km/h
-
VMAX
54.70km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Kalorie 5000kcal
-
Podjazdy
750m
-
Sprzęt Cube Aim 2011 (SKRADZIONO!)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pomysł zrodził się bardzo spontanicznie. Początkowo miała być to trasa Gdańsk-Hel-Kołobrzeg, później jednak plan się zmienił dzień przed wyjazdem. Postanowiliśmy z dwójką kumpli ruszyć trasą Oder-Neisse Radweg - perłą wśród Niemieckich ścieżek rowerowych.
Pierwszego dnia postanowiliśmy docisnąć najmocniej i przejechaliśmy trasę ze Zgorzelca do Gubina. Zdecydowanie najlepszy odcinek Naszej majówki. Spora część trasy prowadziła przez lasy, urokliwe wsie i usiana była zakrętami, zjazdami i podjazdami.
Widać olbrzymią różnicę w zagospodarowaniu terenu nadrzecznego, w stosunku do Polski. Nawet małe wsie potrafią wykorzystać ten walor. Miasta, miasteczka i wsie są też rzecz jasna dużo czystsze i bogatsze aniżeli ich odpowiedniki po polskiej stronie. Mimo, że to wschód Niemiec, to naprawdę widać tam masę pieniędzy zainwestowaną w ten obszar.
Dzień ten był dla każdego z nas rekordem dziennym w ilości przejechanych kilometrów. Jechaliśmy w miarę równym tempem i staraliśmy się co jakiś czas zatrzymać chociaż na chwilę, zjeść batonika, zrobić kilka zdjęć i ruszyć dalej, bo czas naglił. W Zgorzelcu wylądowaliśmy o 8.45, namiot za Gubinem (po polskiej stronie) rozbiliśmy przed 21. +/- 11 godzin jazdy, w tym niecałe 8h spędzone na siodełku.
Jechaliśmy bez map, GPSów, więc zatrzymywaliśmy się przy każdej mapie. Trasa jednak była dobrze oznaczona i tylko raz zdarzyło Nam się pojechać w złym kierunku (trzeba uważnie szukać znaków po lewej i prawej stronie, bo nie zawsze są dobrze umiejscowione i można je przeoczyć).
Biorąc pod uwagę to, że zrobiliśmy ten wyjazd siedząc praktycznie pierwszy raz na rowerze w tym sezonie, to i tak nieźle Nam poszło, aczkolwiek jedząc w Mac'u w Gubinie tuż przed rozbiciem namiotu, czuliśmy już olbrzymie zmęczenie.
Namiot rozbiliśmy nad Nysą Łużycką na małej skarpie, dwa metry od legowiska bobrów, które potem w nocy dawały o sobie znać ;) Szybkie mycie, piwko i do spania około 22...pobudka drugiego dnia o 10.00 dopiero!
Kategoria W towarzystwie, XL (150-200), ZAGRANICO