ZAGRANICO
Dystans całkowity: | 396.20 km (w terenie 140.09 km; 35.36%) |
Czas w ruchu: | 20:33 |
Średnia prędkość: | 19.28 km/h |
Maksymalna prędkość: | 62.60 km/h |
Suma podjazdów: | 2715 m |
Suma kalorii: | 12800 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 99.05 km i 5h 08m |
Więcej statystyk |
Kilomery zbiorcze (październik, Dusseldorf)
-
DST
40.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:00
-
VAVG
20.00km/h
-
VMAX
31.50km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
Kalorie 600kcal
-
Podjazdy
300m
-
Sprzęt Zapożyczone rumaki
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jedna dłuższa przejażdżka po mieście ok.20 km, raz zwiedzanie okolicy ok.10km + 10km,bo kilka razy jeździłem na pobliską siłownię. Generalnie praca od poniedziałku do soboty po 12-13h zajmowała mi całe dnie, więc i tak się cieszę, że mogłem się trochę na obczyźnie rowerem pokręcić :)
Kategoria ZAGRANICO, Samotnie, S (0-50km)
Stóg Izerski-Smerk /1100m przewyższeń
-
DST
87.09km
-
Teren
40.09km
-
Czas
04:45
-
VAVG
18.33km/h
-
VMAX
62.60km/h
-
Temperatura
25.0°C
-
Kalorie 3200kcal
-
Podjazdy
1115m
-
Sprzęt Cube Aim 2011 (SKRADZIONO!)
-
Aktywność Jazda na rowerze
6.15 pociągiem z Wrocławia do Jeleniej Góry i stamtąd rowerem przez Mirsk do Świeradowa Zdrój do miejsca noclegu. Około 14.30 wyjazd w stronę kolei gondolowej i wjazd na Stóg Izerski.Samo dotarcie do miejsca startu kolejki gondolowej potrafiło już solidnie dać w kość - zwłaszcza, że w nogach mieliśmy ponad 40km z Jeleniej do Świeradowa, gdzie podjazdów też było bez liku.
Ze Stogu Izerskiego piękny zjazd i rekord prędkości w terenie (jak i na utwardzonych drogach jednocześnie) - 62,6kmh, a mogło być sporo więcej gdyby nie brak ochraniaczy...jednak rozsądek wziął górę,
Później czekał nas podjazd czarnym szlakiem pod Smerk - KA TOR GA! Same skały i luźno położone kamienie. Kilkukrotnie zawadziłem gdzieś korbą lub pedałem. Po wejściu na wieżę widokową najtrudniejszy technicznie zjazd, jaki dany mi było w życiu pokonać. Okazało się, że okrągły znak z rowerem to był zakaz, a nie znak informacyjny...przyznaję się, że to ja naciskałem na znajomych żeby nim jechać. Ale mimo wszystko meeeega frajda! Fakt faktem, że 40% zjazdu trzeba było rower znosić, ale polecam wszystkim ten fragment (na rowerze AM ew. enduro myślę, że spokojnie do pokonania w 90%)
Później czekały nas już szutrowe zjazdy i podjazdy, gdzie prędkości ponownie dochodziły do 50-60km/h i tylko przy zakrętach trzeba było redukować do 40-30km/h
Był też moment, gdzie pierwszy raz w życiu widząc podjazd okazało się, że z niego ZJEŻDŻAM. Możecie sobie na YT zobaczyć filmy gdzie auto podjeżdża na luzie pod górkę - identyczną sytuację przeżyłem na własnej skórze - MAGIA :D Fizyka to jednak przydatna nauka i czasem przydatna dla zrozumienia niektórych stanów rzeczy.
Droga powrotna przez Czechy-Czerniawę...dalej przez las do Świeradowa,gdzie wjechaliśmy na średnio-trudny singletrack. Noooo i tutaj się dopiero zaczęła zabawa! Naprawdę rewelacyjny odcinek - mnóstwo hopek, korzeni, kamieni, zakrętów, zjazdów, podjazdów. Coś pięknego. Na nasze nieszczęście na sam koniec jak już mieliśmy zjeżdżać ze szlaku koleżance podbiło rower na jednym z pieńków i uderzyła kolanem o pedał, rozcinając je aż po samą rzepkę :/ Nie obyło się bez pogotowia i GOPR'u - dla ostatnich słowa uznania, bo profesjonalnie podchodzą do swojej roboty. Pogotowie?! Brak słów! Prowizorka i brak zorganizowania - nawet chłopaki z GOPR'u klęli na nich pod nosem widząc ich poczynania. Kto to słyszał żeby w sytuacji gdy idą do poszkodowanego nie mieć przy sobie apteczki, a nie wspominając już o noszach...
Koleżance na szczęście nic poważnego się nie stało, kilka szwów i ok. północy mogła wyjść z oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów od Świeradowa szpitala. Nasz trzeci kompan pojechał więc po Nią i razem w nocy wrócili autem ze znajomym do Wrocławia.
Dla mnie perspektywa piątku i jazdy samotnie po górach po tym co zobaczyłem nie wchodziła w grę, więc porwałem się na życiówkę nie patrząc na to, że w cieniu prognozowano 34 st.
Ale o tym w kolejnym wpisie...
Kategoria M (50-100km), W towarzystwie, ZAGRANICO
Dzień 2: Zgorzelec/Goerlitz - Szczecin
-
DST
111.25km
-
Teren
40.00km
-
Czas
06:03
-
VAVG
18.39km/h
-
VMAX
48.70km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Kalorie 4000kcal
-
Podjazdy
550m
-
Sprzęt Cube Aim 2011 (SKRADZIONO!)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Późna pobudka po "życiówce" dnia poprzedniego. Ruszyliśmy tak naprawdę dopiero około 12 z Gubina (już tego po niemieckiej stronie).
Zwraca uwagę charakter polskich miejscowości przygranicznych. Od samego wjazdu "Zigaretten, Alkohol, Benzinen 24H", natomiast po niemieckiej stronie, chyba tylko w Goerlitz widziałem polskie napisy na znakach.
Dużo jazdy powolnej po miasteczkach i wsiach, więc i średnia nie urywa tyłka. Chcieliśmy jednak co nieco zobaczyć w czasie tej wycieczki ;)
Ważną rzeczą jakiej się dowiedziałem jest fakt, że dłuuuuuugie asfaltowe ścieżki wzdłuż wałów, mogą się w końcu baaaardzo znudzić i stać się strasznie nużące. Ale nie narzekam absolutnie!
Nocleg rozbiliśmy późnym wieczorem (ok.22) za stacją benzynową Shell przy wjeździe do Kostrzyna, pomiędzy dwiema krajówkami i torami kolejowymi...cisza i spokój :P Nocleg zaproponował chłopak z obsługi, który obiecał nas doglądać w nocy - podobno nie jeden namiot już tam stał :D
Koniec dnia typowy - mycie, piwko i do namiotu. Niestety w nocy 50% czasu bezsennie - złapał mnie niesamowity ból wychodzącej "ósemki", który trwał już do końca wyjazdu i nasilał się z każdym pokonanym kilometrem - nikomu nie polecam jazdy z bolącym zębem - katorga.
Kategoria ZAGRANICO, W towarzystwie, L (100-150km)
Dzień 1: Zgorzelec/Goerlitz - Szczecin
-
DST
157.86km
-
Teren
57.00km
-
Czas
07:45
-
VAVG
20.37km/h
-
VMAX
54.70km/h
-
Temperatura
12.0°C
-
Kalorie 5000kcal
-
Podjazdy
750m
-
Sprzęt Cube Aim 2011 (SKRADZIONO!)
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pomysł zrodził się bardzo spontanicznie. Początkowo miała być to trasa Gdańsk-Hel-Kołobrzeg, później jednak plan się zmienił dzień przed wyjazdem. Postanowiliśmy z dwójką kumpli ruszyć trasą Oder-Neisse Radweg - perłą wśród Niemieckich ścieżek rowerowych.
Pierwszego dnia postanowiliśmy docisnąć najmocniej i przejechaliśmy trasę ze Zgorzelca do Gubina. Zdecydowanie najlepszy odcinek Naszej majówki. Spora część trasy prowadziła przez lasy, urokliwe wsie i usiana była zakrętami, zjazdami i podjazdami.
Widać olbrzymią różnicę w zagospodarowaniu terenu nadrzecznego, w stosunku do Polski. Nawet małe wsie potrafią wykorzystać ten walor. Miasta, miasteczka i wsie są też rzecz jasna dużo czystsze i bogatsze aniżeli ich odpowiedniki po polskiej stronie. Mimo, że to wschód Niemiec, to naprawdę widać tam masę pieniędzy zainwestowaną w ten obszar.
Dzień ten był dla każdego z nas rekordem dziennym w ilości przejechanych kilometrów. Jechaliśmy w miarę równym tempem i staraliśmy się co jakiś czas zatrzymać chociaż na chwilę, zjeść batonika, zrobić kilka zdjęć i ruszyć dalej, bo czas naglił. W Zgorzelcu wylądowaliśmy o 8.45, namiot za Gubinem (po polskiej stronie) rozbiliśmy przed 21. +/- 11 godzin jazdy, w tym niecałe 8h spędzone na siodełku.
Jechaliśmy bez map, GPSów, więc zatrzymywaliśmy się przy każdej mapie. Trasa jednak była dobrze oznaczona i tylko raz zdarzyło Nam się pojechać w złym kierunku (trzeba uważnie szukać znaków po lewej i prawej stronie, bo nie zawsze są dobrze umiejscowione i można je przeoczyć).
Biorąc pod uwagę to, że zrobiliśmy ten wyjazd siedząc praktycznie pierwszy raz na rowerze w tym sezonie, to i tak nieźle Nam poszło, aczkolwiek jedząc w Mac'u w Gubinie tuż przed rozbiciem namiotu, czuliśmy już olbrzymie zmęczenie.
Namiot rozbiliśmy nad Nysą Łużycką na małej skarpie, dwa metry od legowiska bobrów, które potem w nocy dawały o sobie znać ;) Szybkie mycie, piwko i do spania około 22...pobudka drugiego dnia o 10.00 dopiero!
Kategoria W towarzystwie, XL (150-200), ZAGRANICO